Yes, I am happy because of You, Lord!


***

"Wszelkie ciało jest trawą,
a caly jego wdzięk jak kwiat polny.
Trawa usycha, kwiat więdnie,
gdy wiatr Pana powieje nań.
Zaprawdę: Ludzie są trawą!
Trawa usycha, kwiat więdnie,
ale słowo Boga naszego
trwa na wieki."
(Iz. 40, 6-8)


Moje dzieciństwo? Wspaniałe, pełne miłości, radości. Niczego mi nie brakowało, nawet wtedy, kiedy w domu się nie przelewało. W szkole zawsze grzeczna, sumienna, wzorowa uczennica. Do kościoła też chodziłam, ale nic nie rozumiałam, nudziłam się i czekałam na koniec. Biblia? Zbyt trudna i nudna. I tak mijały moje lata dzieciństwa.
Wraz z dojrzewaniem zmienił się mój sposób zachowania i myślenia. Usilnie starałam się przypodobać znajomym. Choć byłam szczupłą dziewczyną, chciałam być jeszcze zgrabniejsza, jeszcze bardziej taka, jak chciał tego ode mnie świat. Pojawiły się kłamstwa, z czasem opanowane do perfekcji. Anoreksja. Choroba, która opanowuje nie tylko ciało, ale przede wszystkim głowę. Jest ona przepełniona myślami: ‘Co dziś zjadłam?’, ‘Czy nie za dużo kalorii?, ‘Ile muszę jeszcze poćwiczyć, żeby to spalić?’, ‘Co powiedzieć rodzicom, żeby uwierzyli w kłamstwo, że coś jadłam?’. Mój świat kręcił się wokół jedzenia, ubioru i znajomych. Puste, bezsensowne, ale całe moje życie w tamtym czasie. Mogę dziś tylko dziękować Bogu, bo wiem jak ciężką chorobą jest anoreksja, a ja jednak żyję, nie musiałam być w żadnym szpitalu. Był taki dzień, kiedy zobaczyłam siebie na zdjęciach i dopiero wtedy dotarło do mnie jak chuda byłam. Mama pomagała mi wrócić do normalności, cieszyła się, kiedy widziała, że naprawdę jem, ale nie zdawała sobie sprawy z tego, co wciąż rozgrywało się w moim umyśle. Przez około 6 kolejnych lat liczenie każdego ogórka czy pomidora trwało nadal. Jadłam więcej niż wcześniej, ale wciąż miałam niezdrowe do tego podejście. Potem doszły jeszcze katorżnicze ćwiczenia... I tak mijały lata. Skoncentrowane na jedzeniu, wyglądzie, znajomych. Obracałam się wśród ludzi, którzy robili wiele rzeczy: picie alkoholu, seks, imprezy. Jednak w mojej głowie zawsze w najodpowiedniejszym momencie pojawiało się czerwone światło. Stop. Żyłam jak wszyscy, mając hamulce, ale to nie było dobre życie. Bez żadnego głębszego celu, zmierzające prosto do piekła.
Nagle dokonał się w moim życiu ogromny przewrót. Moi rodzice wyjechali na stałe za granicę. Miałam do nich przyjechać tylko na chwilkę, zobaczyć jak jest i wrócić do Polski, zamieszkać na stancji lub u mojej przyjaciółki. Plany były wspaniałe, rzeczywistość zaserwowała mi jednak zimny prysznic. Nie byłam jeszcze pełnoletnia, dlatego kiedy tylko przyjechałam do moich rodziców usłyszałam, że muszę zostać. Mój świat rozsypał się na drobne kawałeczki.
Na początku bardzo płakałam, nie chciałam takiego świata. Coś się w moim życiu wydarzyło i znów zawalił mi się cały świat. Dziś dziękuję Bogu, bo nie zrobiłam wielu rzeczy, których mogłabym potem żałować. Ale wtedy tego nie rozumiałam, czułam się odrzucona, bezwartościowa. 
Zaczął się nowy problem – bulimia. To doprowadzało mnie do jeszcze większego zdegustowania samą sobą, nie mogłam na siebie patrzeć. Przyszedł nawet taki czas, że chciałam przestać, ale im więcej czytałam na ten temat, tym bardziej się załamywałam. ‘Bardzo trudno z tego wyjść’. To prawda - nie umiałam sama z tym skończyć.
Czułam się bardzo samotna.
Nagle coś zaczęło się dziać z moją siostrą. Mieszkałyśmy razem w jednym pokoju i nie dało się nie zauważyć, że klęka wieczorem przy swoim łóżku i się modli. Byłam w szoku, chciałam wyśmiewać, ale coś w środku mi nie pozwalało tak do końca tego odrzucić. Siostra oczywiście starała się przekazać mi Dobrą Nowinę. Zupełnie nie chciałam o tym słyszeć. Ja? Wierząca? Przecież mi co innego w głowie. Chciałam się zmienić, chciałam nie mieć tego jedzeniowego problemu, ale pomocy nie zamierzałam szukać u Boga. Sama miałam sobie poradzić, przecież zawsze taka byłam. 
Dlatego zupełnie odrzucałam rady mojej siostry. To, co ona mi oferowała było dla mnie śmieszne.  Do czasu.
Pewnego dnia wybrałyśmy się gdzieś razem. W drodze rozmawiałyśmy, ja mówiłam tylko ciągle, żeby dała mi spokój, kiedy zaczynałyśmy wchodzić na temat dotyczący Boga. Ona nie ustawała. W drodze powrotnej coś się we mnie przełamało. Zaczęłam mówić ‘może faktycznie spróbuję’.
Potem przyszedł dzień, kiedy wzięłam Biblię do ręki. Teraz wiem, że to Pan Bóg. To dzięki Niemu, bo sama bym czegoś takiego nie zrobiła. Zaczęłam czytać. Łzy. Dużo łez. Zrozumiałam. To było niesamowite – ta staromodna, nudna Księga mówiła do mnie. Pan Bóg mówił przez nią prosto do mojego serca."Bo Słowo Boże jest żywe i skuteczne, ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić zamiary i myśli serca." (Hebrajczyków 4:12)  A jak odpowiedziało moje serce? Oddało wszystko, co było w jego najciemniejszych zakamarkach. Wszystko, o czym nie wiedział zupełnie nikt, tylko sam Bóg. Wylało to wszystko w morzu łez. A czym zostało napełnione? Miłością. Pokojem. Radością. Nie do opisania.
Bóg przyszedł do mnie, stworzył czyste serce we mnie. Narodziłam się na nowo."Odpowiadając Jezus rzekł mu: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się kto nie narodzi na nowo, nie może ujrzeć Królestwa Bożego." (Jana 3:3) Od tej chwili już nie było starej Gosi. Bóg stworzył nową, szczęśliwą, dosłownie latającą ze szczęścia. Wszystkim mówiłam o tym, jak cudowne nowe życie Jezus mi podarował. Od tamtej chwili już nic nie jest takie, jakie było.

Wrzesień 2009 roku to data moich urodzin. Urodziłam się, by żyć już na wieki. Chwilkę jeszcze tu, na Ziemi, a za moment już Tam – z moim Zbawicielem.Bóg codziennie mnie zmienia, uświęca, szlifuje. Chwała Mu za to. Chcę być Jego ukochanym dzieckiem, kiedy już mnie stąd zabierze.

Jezu, dziękuję Ci, że mnie zbawiłeś! Dałeś mi nowe życie!
Wcale nie musiałeś umierać za mnie na Krzyżu, a jednak to zrobiłeś.

„Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna Swego jednorodzonego dał, aby każdy kto wień wierzy nie zginął, ale miał żywot wieczny.”
(Jana 3:16)

Jezus umarł za moje i twoje grzechy. Umarł, ale potem zmartwychwstał! Teraz króluje i niedługo powróci!
ALLELUJA!
„...Amen, przyjdź, Panie Jezu!”
(Objawienie 22:20)



 ***

“ All flesh is grass,
      And all its loveliness is like the flower of the field.
The grass withers, the flower fades,
      Because the breath of the LORD blows upon it;
      Surely the people are grass.The grass withers, the flower fades,
      But the word of our God stands forever.”
(Isaiah 40:6-8)

My childhood? Great, full of love and joy. I received everything I needed. I was always a polite and good student at school. I would go to the church, but I wasn’t able to understand anything, so I was bored and I couldn’t wait till the end. Bible? Too difficult and boring. And that’s how the time of my childhood was passing by. 
Along with adolescence my way of life and thinking changed. I was trying to please my friends so badly. Even though I was a slim girl, I wanted to be more in shape, more like I thought the world wanted me to be. There appeared lies, in time mastered to perfection.
Anorexia. An illness which control not only your body, but above all – head. You have thoughts like: “What have I eaten?”, “Isn’t it too many calories?”, “How much must I exercise to burn the calories?”, “What should I tell parents to make them believe in the lie?”. My world was hovered around food, clothes and friends. Empty, ridiculous, but all my life at that time. Now I can only be thankful to God, because I know how serious illness is anorexia, yet I’m alive and I didn’t need to be at any hospital. There was a day, when I looked into the pictures and I realized how skinny I was. My mom helped me to go back to normality, she was so happy seeing me eating, but she didn’t know what was going on in my mind. For about 6 next years counting every single cucumber or tomato kept going on.  I started to eat more, but I still had unhealthy attitude towards food plus - I began working out very hard...
And years passed by this way. I was concentrated on food, appearance, friends. I hung out with people who would do a lot of bad things: drinking alcohol, sex, parties.  However, always in the right time the red light would appear in my mind. Stop.
I was living my life like all people around me, having restraints, but that was not a good life. Without any deeper sense and goal, headed to hell.
Suddenly something huge happened. My parents moved abroad. I was to come to them just for a moment, see how it was and then go back to Poland to stay in lodgings or my friend’s house. Plans were wonderful, but reality cracked me a rude awakening. I wasn’t eighteen so when I came to my parents I was told that I must have stayed with them. My world was shattered.
At first I was crying very hard, I didn’t want to be a part of this world. Then I just melted into the crowd. Something happened and that was again a disaster for me. Now I can be just thankful to God, because I didn’t do the things that I could regret...
But at that time I didn’t understand that. I felt rejected, worthless. 
And then another, new problem appeared: bulimia. It made me more self-disgusted, I couldn’t look at myself in the mirror. There was a time when I wanted to quiet, but the more I read about it, the more dipressed I became. “It is very difficult to get over it.”. That’s true – I couldn’t give up by my own strength.
Suddenly something happened to my sister. We used to share one room so it was impossible not to notice when she was kneeling down and praying. I was shocked, I wanted to laugh at her, but something inside me didn’t allow me to do that. My sister was trying to tell me the Good News. I totally didn’t want to hear about it. Me? Believer? I had something different in my mind. I wanted to change myself, I wanted this eating problem to be over, but I didn’t intend to search it at God’s.  I was to help myself by myself, as I had always been like this. That’s why I rejected the advices of my sister. What she was offering me was so absurd for me. Until that day...
One day we went somewhere together. On the way we were talking and I would just say to her to leave me alone when we would start talking about God. She didn’t give up. On the way back I started saying “Maybe I’ll try it”.
Then came the day when I took the Bible into my hands. Now I know that God made me to do it. I couldn’t have done it by my own. I started reading. Tears. Lots of tears. I understood. It was amazing – this old, boring Book talked to me! The Lord God Himself spoke directly to my heart."For the word of God is living and powerful, and sharper than any two-edged sword, piercing even to the division of soul and spirit, and of joints and marrow, and is a discerner of the thoughts and intents of the heart." (Hebrews 4:12) And how did my heart respond? It gave everything that was in its darkest recesses.Everything that only God had know and no one else. It gave it all in floods of tears. And by what it became filled? With love. Peace. Happiness. Beyond words.
God came to me, He created a clean heart in me. I am new born.  'Jesus answered and said to him, “Most assuredly, I say to you, unless one is born again, he cannot see the kingdom of God.”' (John 3:3)From that time on there is no old Gosia. God created new, happy Gosia who literally jump for joy.
I've been telling everyone that Jesus gave me a new life. From that time on nothing is the same. September 2009 – that’s my birthday. I was born to live forever. Just for a moment here, on the Earth, but in a moment There – with my Savior. God is daily changing me, sanctifying me, polishing me up. Praise Him for it. I want to be His beloved child when He takes me from here.

Jesus, thank You that You have saved me! You have given me a new life!
You didn’t have to die for me on the Cross, but yet You have done it!  

"For God so loved the world
that He gave His only begotten Son,
that whoever believes in Him should not perish but have everlasting life."
(John 3:16)

Jesus died for your and mine sins. He died but He is risen! Now He reigns and is coming soon!
Halleluja!

...Amen. Even so, come, Lord Jesus!
(Relevation 22:20)