Co prawda tu nie o moje świętowanie chodzi, ale pozwoliłam sobie na taki tytuł ;) Solenizantką jest mijn moeder ;) Chciałam jej dać coś od serca, ale nie kupnego, więc postanowiłam w tym roku obdarować ją słodkościami własnej roboty ;) Dzisiaj zaprezentuję Wam tartaletki i kruche ciasteczka. A jutro jeszcze coś, ale narazie cicho-sza ;)
Chciałam upiec babeczki, ale natrafiłam w szafce na foremki do tartaletek. Upiekłam samo ciasto według niezawodnego przepisu mojej mamy. Ale miałam niemałą zagwozdkę czym je napełnić. Przeszukałam internet, przewertowałam jakieś gazetki i zeszyty i nic. I tak właśnie zabrałam się za wymyślanie własnego przepisu. Czekolada i sprawdzony krem z sera białego - z tego musiało wyjść cudeńko ;)
Miałam tylko 6 foremek. Po ich wyłożeniu zostało mi trochę ciasta i tak powstały kruche ciasteczka, które potem przyozdobiłam lukrem. Takie kochamy najbardziej:)
TARTELEKI czekoladowo - serowe
na kruche ciasto:
250g mąki pszennej
120g masła
1żółtko
2łyżki śmietany 18% (lub po łyżce śmietany 30% i jogurtu naturalnego)
opakowanie cukru waniliowego
na masę:
200g twarożku kremowego (ja użyłam kwarku)
50g cukru pudru
50g masła
aromat rumowy
skórka z cytryny
dodatkowo:
200g czekolady gorzkiej (polecam jednak mniej, myślę, że 125g byłoby idealne)
owoce z kompotu lub dżemu lub puszki
Mąkę, masło, żółtko, śmietanę i cukier włożyć do miski. Mieszać aż wszystko się połączy. Wyłożyć na stolnicę i krótko ugniatać do uzyskania gładkiego ciasta. Włożyć na godzinę do lodówki. Rozwałkować na grubość ok. 0,5cm i wylepić foremki. Nakłuć widelcem. Wyciąć kółka z papieru do pieczenia, nakryć nimi każdą z tarteletek, wysypać fasolę przeznaczoną do pieczenia. Włożyć do piekarnika rozgrzanego do 160 st. C (z termoobiegiem). Piec 15min., wyjąć tarteletki, zdjąć z nich papier z fasolą i znów włożyć do piekarnika na ok. 5min. Wyjąć z piekarnika i ostudzić.
Rozpuścić czekoladę w kąpieli wodnej (położyć miskę z pokruszoną czekoladą na garnku z gotującą się wodą. UWAGA! Patrzeć, żeby spód miski nie parzył w ręce!). Rozpuszczoną wylewać po równo do 6 tarteletek.
Rozpuścić masło i pozostawić do ostygnięcia. Serek zmiksować z cukrem pudrem. Dodać startą skórkę z cytryny. Wlewać powoli masło. Dobrze wymieszać. Wykładać do tarteletek łyżką, po równo na warstwę czekoladową.
Na wierzchu ułożyć dowolne owoce (ja użyłam malin i porzeczek). Zrobić esy-floresy z czekolady:)
Wstawić na parę godzin do lodówki.
Tarteletki wygladaja nader apetycznie! Domyslam sie, ze takie wlasnie byly ;)
ReplyDeletePozdrawiam serdecznie!
Widze, ze i u Ciebie zagoscily tarteletki :) Wygladaja pieknie. Ta serowa masa musi byc pyszna w polaczeniu z owocami i czekolada. A zrobienie z reszty ciasta kruchych ciasteczek to swietny pomysl :) Ze tez sama na to nie wpadlam (ja swoje zamrozilam) . I nie moge doczekac sie Twojego jutrzejszego wpisu :))
ReplyDeleteBea - cieszę się, że moje tarte(a?)letki robią wrażenie:) Bo, że smakują, to mogę poręczyć ;))
ReplyDeleteMajka - Dziękuję;) A wpis będzie już dziś, wieczorkiem, zapraszam :)
No tak, a propos 'tarta/e/letek... Ja niestety pisze przez E przyzwyczajona z francuskiego ;) I jakis czas temu widzialam wlasnie w ktoryms z polskojezycznych czasopism te pisownie przezz A na ktora trudno mi sie przestawic ;) Mam wiec nadzieje, ze mi wszyscy te 'tarteletkowa dzwiacznosc' wybacza ;)
ReplyDeleteDziękuję za wyjaśnienie, bo po Twoim ostatnim komentarzu sama zaczęłam się zastanawiać, czy aby się przypadkiem nie pomyliłam...;)
ReplyDeleteU mnie chyba zostaną z 'a';))
A Towoje 'tartEletki' jak najbardziej zostana zaakceptowane jako, że kocham język francuski ;)))